Nigdy nie wyjawiaj przy osobach spoza rodziny, co myślisz – przestrzegał Vito Corleone swego najstarszego syna Santino. Być może ta właśnie maksyma Ojca Chrzestnego stanowi klucz do poznania tajemnicy sukcesów, jakie rodzinne firmy odnoszą na całym świecie?
Oczywiście jako gorący orędownik biznesu etycznego nikogo nie zachęcam do powielania – tak sugestywnie opisanych przez Maria Puzo – metod zdobywania przewagi konkurencyjnej…
Polecam natomiast opublikowany w „Harvard Business Review Polska” artykuł „Czego możemy się nauczyć od firm rodzinnych”. Odkrywa on tajniki znaczącej pozycji, jaką w globalnej gospodarce zajmują przedsiębiorstwa kontrolowane przez rodziny. Stanowią one ponad 30% wszystkich firm generujących sprzedaż powyżej miliarda dolarów; a marki Walmart, Samsung, Tata Group czy Porsche mówią same za siebie.
Wyniki badań pokazują, że w czasach dobrej koniunktury firmy prowadzone przez rodziny nie zarabiają tak dużo jak przedsiębiorstwa o bardziej rozproszonej strukturze własności. Ale kiedy następuje załamanie ekonomiczne, firmy rodzinne zdecydowanie dystansują konkurentów o równorzędnym statusie i podobnej pozycji.
Rodzina to siła?
Dlaczego tak się dzieje? Oto odpowiedzi, które – mam nadzieję – zainspirują przedsiębiorców i menedżerów pragnących osiągać sukcesy.
Przede wszystkim firmy rodzinne skupiają się bardziej na odporności niż na wynikach. Świadomie rezygnują z wyższych przychodów, które mogłyby osiągać w dobrych czasach, po to, by zapewnić sobie większe szanse na przetrwanie okresów trudnych. Menedżerowie firm rodzinnych często inwestują w przedsięwzięcia o dziesięcioletnim lub nawet dwudziestoletnim horyzoncie czasowym, koncentrując się na tym, co mogą zrobić dziś, aby zapewnić korzyści następnemu pokoleniu. Poza tym wkładają więcej wysiłku w zapobieganie negatywnym zjawiskom niż w pogoń za sukcesami, co odróżnia ich od większości prezesów, którzy starają się zdobyć uznanie dzięki wybitnym wynikom. Najłatwiej zarobione pieniądze to te, których nie wydaliśmy – przekonuje jeden z prezesów globalnej firmy rodzinnej, dowodząc, że pieniądze firmy traktuje jak pieniądze rodziny, a to obliguje do solidnej kontroli wydatków.
Kolejna sprawa to wysoko ustawiona poprzeczka przy wyborze inwestycji kapitałowych. Pewien właściciel i zarazem prezes firmy rodzinnej powiedział: Mamy prostą zasadę: nie wydajemy więcej, niż zarabiamy. Takie słowa dyktuje oczywiście zdrowy rozsądek, ale dziwnym trafem rzadko słyszy się je z ust menedżerów, którzy nie są właścicielami przedsiębiorstw.
Ważną cechą rodzinnych firm jest to, że nadmiernie nie ryzykują na rynku. Dokonują mniej akwizycji; a jeśli już przejmują, to niewielkie firmy. Gros badanych przedsiębiorstw preferuje mniejsze przejęcia podmiotów zbliżonych do ich podstawowego obszaru działalności lub transakcje umożliwiające zwykłą ekspansję geograficzną. Zdarzały się jednak znaczące wyjątki od tej reguły – ale wówczas, gdy rodzina była przekonana, że w jej tradycyjnym sektorze następowała zmiana strukturalna lub dezorganizacja, albo kiedy menedżerowie uważali, że jeśli firma nie weźmie udziału w konsolidacji branży, może nie przetrwać.
Zaskakująca jest wysoka dywersyfikacja działalności firm rodzinnych. Organizacje wysoce zdywersyfikowane stanowiły aż 46% badanych spółek rodzinnych i zaledwie 20% w grupie porównawczej. W sytuacji gdy recesje są coraz głębsze i częstsze, różnicowanie rodzajów działalności staje się jednym z głównych sposobów chronienia rodzinnego majątku. Innym jest rozszerzanie działalności za granicę – na ogół odbywa się ono bez wielkich nakładów gotówkowych i towarzyszy mu ogromna cierpliwość w oczekiwaniu na zyski.
Firmy kontrolowane przez rodziny odróżnia od konkurencji także większa troska o utalentowanych pracowników. Co ważne, starają się ich zatrzymać nie tyle „przekupując kasą”, ile w nich inwestując: szkoląc, unikając zwolnień w czasach kryzysu, oferując awanse – budując atmosferę zaangażowania oraz poczucia wspólnego celu.
I, last but not least, rodzinne przedsiębiorstwa charakteryzują się niskim zadłużeniem. Po prostu długi kojarzą się im ze słabością i ryzykiem, a na to pozwolić sobie nie mogą. Co prawda brak możliwości finansowego lewarowania ogranicza pole manewru, ale także zmniejsza – lub całkowicie wyklucza – zależność od inwestorów nienależących do rodziny.
Pieniądze w rękach rodziny
Wyniki badań, które Państwu przybliżyłem, zdają się przekonywać, że pieniądze rodziny najlepiej się czują, gdy spoczywają w jej rękach. Wszak – sięgając raz jeszcze do niezapomnianego Ojca chrzestnego – kto, w razie potrzeby, doradzi mi lepiej niż Ojciec? – pyta retorycznie jeden z bohaterów powieści.
Myślę, że nie raz chcieliby Państwo zasięgnąć takiej rady. W końcu kto by nie chciał? Szczególnie kiedy, jak widzimy, czasami na interesach z rodziną możemy wyjść lepiej niż na… zdjęciu.