Żyjemy dzisiaj w świecie, w którym uniwersalne wartości coraz częściej ulegają degradacji, gdzie informacje, z którymi styka się menedżer, są powierzchowne i w gruncie rzeczy pozbawione treści. Dlatego staramy się odwoływać do autorytetów, żeby potwierdzić, co robić, a czego nie oraz aby rozbudować nasz moralny kompas, nasz system wartości, głębię naszego rozumienia świata. Zmiany, które mają miejsce po 2008 roku nie ułatwiają wyboru ludziom decydującym się na karierę w biznesie.
W tym wymiarze studenci wydają się być szczególnie świadomą grupą. Wskazują na to ich poglądy przedstawione w książce stworzonej wspólnie z profesorem Claytonem Christensenem pod tytułem How will you measure your life? W marcu 2013 roku w polskiej edycji „Harvard Business Review” ukazał się artykuł pod tym samym tytułem: Jak zmierzysz swoje życie?
Jak nie trafić za kratki?
Będąc na ostatnim roku Harvard Business School, studenci poprosili profesora Claytona Christensena (twórcę teorii przełomowych innowacji), żeby wygłosił dla nich wykład – jednak nie chcieli, by mówił po raz kolejny o praktyce biznesowej. Pragnęli dowiedzieć się, jak wykorzystać idee, które poznali, ale w życiu osobistym. Profesor udzielił im kilku wskazówek, które także jemu samemu pomogły odnaleźć sens życia. Chociaż sposób myślenia Christensena jest głęboko zakorzeniony w religijności, te strategie może wykorzystać każdy.
Celem zajęć Christensena w Harvard Business School, jak sam wspomina, jest pomoc studentom w zrozumieniu, czym charakteryzuje się dobra teoria zarządzania i w jaki sposób ją skonstruowano. To fundament, do którego dobudowuje się później poszczególne modele. Dzięki nim studenci mogą się zastanowić nad różnymi wymiarami pracy dyrektora generalnego z punktu widzenia stymulowania innowacji i wzrostu. Na każdych zajęciach przyglądają się jednej organizacji (używając metody case study) przez pryzmat tych teorii – wykorzystując je, by wyjaśnić, w jaki sposób dana firma znalazła się w takiej, a nie innej sytuacji i zastanowić się nad tym, jakie działania menedżerów przyniosą oczekiwane wyniki. Jednak na ostatnich zajęciach prof. Christensen prosi swoich studentów, by tę teoretyczną lupę zwrócili ku samym sobie i postarali się znaleźć sensowne odpowiedzi na trzy pytania:
- Po pierwsze: Jak zadbać o to, żebym był szczęśliwy w życiu zawodowym?
- Po drugie: Jak zadbać o to, żeby moje relacje ze współmałżonkiem i z rodziną stały się trwałym źródłem szczęścia?
- Po trzecie: Jak zadbać o to, by nie trafić za kratki?
Chociaż ostatnie pytanie brzmi jak żart, wcale nim nie jest. Dwie spośród 32 osób z grupy stypendystów Rhodesa, które ukończyły Harvard razem z prof. Christensenem w 1979, trafiły do więzienia. Był wśród nich Jeff Skilling, który ukończył Harvard Business School z wyróżnieniem, a potem zasłynął, zresztą niechlubnie, jako CEO Enronu. W wyniku oszustw, które mu udowodniono otrzymał wyrok ponad 20 lat więzienia. Prof. Christensen zadaje pytanie: byli to dobrzy ludzie – co takiego w ich życiu się zdarzyło, co sprawiło, że wkroczyli na niewłaściwą drogę?
Pieniądze, pieniądze, pieniądze… to nie wszystko!
Kiedy studenci próbują odpowiedzieć sobie na pierwsze pytanie dotyczące tego, jak zadbać o szczęście w życiu zawodowym, zazwyczaj pojawia się dylemat: być czy mieć. Autorem jednej z teorii, które rzucają na to zagadnienie więcej światła jest Frederick Herzberg. Głosi ona, że pieniądze nie są tym, co nas w życiu najbardziej motywuje. Do działania skłaniają nas za to:
- możliwość nauki,
- zwiększający się zakres odpowiedzialności,
- wspieranie innych,
- oraz uznanie za osiągnięcia i posiadany talent.
Wszystko to ostatecznie kształtuje życiową strategię. Jak jednak przełożyć ją na plan?
Po pierwsze: wyznaczyć cel – strategię życiową – to między innymi: wybrać ciekawą pracę, ciekawy zawód przynoszący, oprócz stabilizacji materialnej, głęboką satysfakcję. Bez tego nasze życie może stać się puste.
Po drugie: odpowiednie korzystanie z zasobów. Mamy kilka obszarów działalności, które konkurują o naszą uwagę. Na przykład: próbuję budować satysfakcjonujące relacje z żoną, wychować wspaniałe dzieci, przysłużyć się mojej społeczności, odnieść sukces zawodowy, robić coś dla moich przekonań i tak dalej. I mam dokładnie ten sam problem, jaki mają korporacje. Dysponuję ograniczoną ilością czasu, energii oraz talentu. Ile zasobów przeznaczam na realizację każdego z tych celów? Ludzie, którzy mają wysoką motywację osiągnięć, mają też nieświadomą tendencję do tego, by za mało inwestować w rodzinę i za dużo w karierę – nawet jeśli intymne i pełne miłości relacje z rodziną są najpotężniejszym i najbardziej trwałym źródłem szczęścia.
Po trzecie: właściwa kultura organizacyjna. Jednak przekonać pracowników – którzy, być może, nie dostrzegają zmian, jakie mogą zajść – żeby się zgromadzili i wspólnie pracowali nad tym, by poprowadzić firmę w nowym kierunku, to już zupełnie coś innego niż stosowanie wyrafinowanych technik menedżerskich przećwiczonych na bazie case’ów. Świadomość tego, jakie narzędzia wykorzystać, żeby skłonić ludzi do koniecznej współpracy, jest krytycznie ważną zdolnością menedżera. Christensen porównuje kulturę współpracy firmy do dobrze rozumiejącej się rodziny, gdzie różne jej pokolenia się wzajemnie rozumieją i wspierają.
Po czwarte: nie poddawaj się zasadzie tylko ten jeden raz, bo właśnie ten jeden jedyny raz może mieć gigantyczne konsekwencje dla twojego życia, szczególnie jeśli chodzi o odpowiedź na trzecie pytanie – jak nie trafić za kratki?
Po piąte: bądź pokorny. I nie chodzi tu o brak szacunku do samego siebie, ale o szacunek dla innych i właściwe wyrażanie go. Christensen pisze: Ogólnie rzecz biorąc, możemy być pokorni tylko wówczas, gdy czujemy się naprawdę dobrze sami ze sobą i chcemy pomóc tym, którzy nas otaczają, żeby oni też poczuli się naprawdę dobrze ze sobą.
Czy prof. Christensen znalazł uniwersalną receptę na szczęście? Czy taka w ogóle istnieje? Czy mają Państwo własną? Jak zmierzylibyście Państwo swoje życie? Zachęcam do lektury artykułu!